BLACK MILK LIVE BAND! 23.10.2010

W lutym 2006 roku, trzy dni po premierze instrumentalnego krążka „Donuts”, zmarł jej genialny autor Jay Dee. Cały hip-hopowy świat chwycił się wtedy za głowę. To był szok, każdy szukał odpowiedzi na pytanie: co dalej? J Dilla był tym, który niósł pochodnię. Nie było osoby w tym biznesie, która by się z nim nie liczyła. Wszyscy go kochali, a oczy świata były skierowane na Detroit. Ludzie głowili się, kto po nim będzie tym który będzie przełamywał szlaki. Od śmierci James’a minęły już cztery lata i powstały odpowiedzi na niektóre z tych pytań. W historii jazzu nowoczesnego, możemy doszukać się podziału na jazz przed i po innowacjach John’a Coltrane’a, jeśli chodzi o gatunek hip-hop’owy i (wszystkie jego wypadkowe), możemy mówić bez wątpienia o hip-hopie, który powstał  przed i po innowacjach Jay Dee.


Co James dał hip-hopowi, pewnie niebawem będzie tematem obszernych książek, natomiast skupmy się na kimś, kto ma wyznaczać trendy po nim. Oczywiście mowa o Curtis’ie Cross’ie, znanym bardziej pod pseudonimem Black Milk. Curtis urodził się i wychował w Detroit słuchając takich zespołów jak A Tribe Called Quest czy De La Soul. Już jako bardzo młody chłopak poczuł że ciągnie go do robienia hip-hopu, czuł szczególną smykałkę do robienia beat’ów. Godzinami siedział w swojej piwnicy nad pierwszą, dość tanią maszyną perkusyjną połączoną z domowym systemem karaoke. Z czasem Curtis dorobił się bardziej wyrafinowanego sprzętu, różnych samplerów  i MPC, pracował nad swoim brzmieniem, a efekt pracy nagrywał na kasetach. Jedna z takich taśm trafiła w ręce członków Slum Village. Chłopaki byli zdumieni tym co wyprodukował początkujący Black Milk. W ten sposób w wielku 19 lat, w roku 2002 zadebiutował na mikstapie Slum Village „Dirty District”, a chwilę później, jeszcze w tym samym roku zostawił dwie produkcje na LP Slum Village „Trinity (Past, Present and Future)”. Po takim debiucie, kariera Curtis’a zaczęła nabierać tempa. Młody producent zmienił swoją ksywkę.


Od tej pory na płytach nie podpisywano go Curtis „Nottyhead” Cross. Narodził się Black Milk. Mniej więcej w tym samym czasie, do życia powołano duet B.R Gunna, który Curtis stworzył razem z RJ Rice Jr’em, znanym bliżej jako Young RJ. Ta kolaboracja doprowadziła do powstania wydawnictwa „Dirty District Vol. 2”. Owa płyta, to oczywisty follow up do kompilacji Slum Village, o której wspominałem wyżej. B.R Gunna, nie musieli długo czekać na kolejne propozycje, jeszcze w tym samym roku (2004) Slum Village zaproponowali chłopakom wyprodukowanie ich całego albumu (ostatecznie 11 z 13 kawałków), ponieważ Karriem Riggins i Waajeed, z którymi SV współpracowali najczęściej w tamtym czasie, byli zajęci innymi projektami. W 2005 roku Black Milk poczuł że jest gotowy na swoje pierwsze solowe wydawnictwo, w ten sposób wydał własnym nakładem (Music House Records) płytę „Sound Of The City”, która mimo wszystko była bardziej mikstapem, niż typowem albumem. Jednak jak się później okazało, był to bardzo pracowity rok dla Black Milk’a i jego projektu B.R Gunna, ponieważ Slum Village zaprosili go do współpracy nad kolejnym albumem, który nosił po prostu nazwę „Slum Village”. Jesienią tego samego roku zdążył jeszcze wydać EP-kę „Broken Wax”, pracując tym samym na tytuł najbardziej zapracowanego beatmakera w tym biznesie. Był to przełomowy czas dla Curtis’a Cross’a. Skończył ledwo 23 lata, a od czterech pracował  z jedną z najważniejszych grup hip-hopowych na świecie (zdążył także pracować z takimi ludźmi jak Jay Dee, Elzhi, Phat Kat, Frank n’ Dank, Lloyd Banks, Canibus czy Pharoahe Monch). Zrobił wrażenie na wytwórni Fat Beats, która zaproponowała mu wydanie oficjalnego solowego debiutu. Mało tego, niektórzy krytycy już wtedy zaczęli porównywać jego produkcje do tego, co w późnym okresie swojej twórczości robił J Dilla czy Madlib. W 2007 roku światło dzienne ujrzała płyta „Popular Demand”, która na dobre rozpoczęła erę Black Milk’a. Zimą na przełomie roku 07/08 połączył siły z Bishop’em Lamont’em, co doprowadziło do wydania mikstape’u pt. „Caltroit”, zresztą bardzo gorąco przyjętego i nominowanego do nagrody „Justo’s Mixtape Awards”. 2008 rok, to również bardzo pracowity czas dla Curtis’a. Wspólnie z Fat Ray’em wydali album „The Set Up”, później przyszła pora na następny solowy album „Tronic”, którego polskim słuchaczom przedstawiać raczej nie trzeba. Krążek zdobywał wiele pozytywnych recenzji oraz nominacji do najlepszego hip-hop’owego krążka roku. „Tronic” był przyjęty tak dobrze, że krytycy doszukiwali się w Black Milku następcy Kanye West’a, ich zdaniem to on jest pretendentem do objęcia w najbliższym czasie hip-hopowego tronu. Black Milk znany z pracowitości nie spoczął na laurach, w tym samym roku w którym wydał drugą solową płytę, pomógł wypełnić muzyką krążek Elhzi’a.


Dziś obserwujemy Curtis’a Cross’a już 8 lat na scenie, przez całą swoją karierę udowadniał nam skutecznie że jest jednym z najważniejszych przedstawicieli swojej generacji. Sposób w jaki tnie sample i układa bębny stał się jego wizytówką, praktycznie każdy jest w stanie wyczuć jego unikalny styl produkcji muzyki. Po zeszłorocznej trasie koncertowej, którą Black Milk odbył wraz z fenomenalnym perkusistą Daru Jones’em i klawiszowcem/wokalistą AB, wrócił do Detroit by pracować nad kolejnym albumem. Niestety nie był to łatwy czas dla Curtis’a. Najpierw śmierć zabrała jego największego mentora Baatin’a (Slum Village), któremu Black Milk zawdzięczał start kariery. Kilka tygodni później, manager Curtis’a HexMurda zapadł w śpiączkę i został sparaliżowany po wylewie krwi do mózgu. Te wydarzenia wstrząsnęły nim bardzo mocno, przypominając rok 2006 w którym w krótkim czasie zmarli Jay Dee i Proof (D-12). Przez kilka następnych miesięcy Curtis musiał odwiedzać cmentarze jeszcze kilka razy, chowając kilku członków jego rodziny. 2009 rok okazał się najtrudniejszym okresem w całym jego życiu. Pod koniec tego nieszczęśliwego roku, Black Milk wrócił do studia, podając do publicznej wiadomości, że jego następny album będzie „albumem roku”, oczywiście odnosząc się do wydarzeń sprzed 12 miesięcy, które wstrząsnęły jego życiem, nie mając przy tym na myśli pewnych siebie wypowiedzi świadczących o tym, że jego krążek będzie albumem roku, jeszcze rok zanim w ogóle się ukazał.


Black Milk nadchodzącą wielkimi krokami produkcją (14 września) chce przełamać bariery formy hip-hopowej produkcji, jednocześnie uszlechetniając i redefiniując swoje brzmienie. Szkielet muzyki jak zwykle zbudował za pomocą zaufanego AKAI MPC-2000 XL, którego używa od lat, zatrudniając do tego muzyków studyjnych, którzy mają nadać jego muzyce dodatkowych warstw, zastrzegając przy tym, że wszystkie kompozycje wyszły spod jego ręki. Nad całością brzmienia albumu czuwali muzycy których Black Milk nazywa swoim Live Band’em, mowa oczywiście o wspomnianych wyżej AB (klawisze/wokal) oraz Daru (perkusja). To właśnie oni zagrają w tym roku na trasie koncertowej promującej nowy album. Oprócz nich nad krążkiem pracowali jeszcze inni muzycy z Detroit: wokalista Melanie Rutherford, basista Tim Shellaberger, trębacz Sam Beaubien (który pracował również nad jednym z najbardziej rozchwytywanych krążków ostatniego roku „Strange Arragement” Mayer’a Hawthorne’a). Black Milk zaprosił również takich raperów jak: Royce Da 5’9”, Ehlzi (już można zobaczyć ich wspólny klip „Deadly Madley”) oraz debiutanta Danny’ego Brown’a.


Dziś w hip-hopie jest zaledwie kilku artystów, którzy robią rzeczy powyżej oczekiwań i nie pozwalają się kategoryzować. Black Milk jest właśnie jednym z tych artystów, po pierwsze zaskakuje swoimi kompozycjami a po drugie zabiera słuchacza na następny poziom podczas elektryzującego live show. Warto zaczekać za „Album of The Year” i trasą koncertową w Europie na którą Curtis Cross przyjedzie z Daru Jones’em i AB.